Zacząłem praktykować z rosim Jakusho Kwongiem w 1987 r. – spotkałem go w Falenicy. W 1988 r. założył Sanghę i dał Dziukaj (Ceremonię Przyjęcia Wskazań). W 1992 r. musiałem pojechać do niego – choć nie bardzo wiedziałem, po co. Wcześniej praktykowałem z Sanghą Kanzeon i mieszkałem w Przesiece. Ale Rosi trzy razy zapraszał, więc pojechałem. Przyjąłem Dziukaj w 1992 r. Potem w 2011 r. miałem ordynację mnisią. Praktykuję z Sanghą cały czas. Mieszkam w Irlandii. Żadnych orderów, żadnych awansów.
O sessin Rohatsu: to nie jest na pamiątkę rosiego Suzukiego. Bo po co mamy pamiętać, że on umarł? To jest ukłon do jego nauk, do jego Dharmy. Praktykujemy jego Dharmę, którą przyniósł do San Francisco, a potem rosi Kwong do Polski.
Praktykujemy jego Dharmę. Poprzez naszą praktykę próbujemy zobaczyć jego rozumienie życia, jego jakość. To nie pamiątka – pamiątki to na półce i na cmentarzu.
My praktykujemy formę zen soto. I ta forma pozwoli nam zobaczyć, kim naprawdę jesteśmy. Przyszliśmy do nauczyciela, a on dał formę. To jest naturalne podążanie za naukami rosiego Kwonga, rosiego Suzukiego.
Cała szkoła soto będzie w tym samym czasie miała odosobnienie. To jest naturalne siedzenie.
Sytuacja na zewnątrz wyzwala dużo pomieszania, lęku. Nasza praktyka to nie jest ucieczka od lęku, tylko bycie z tym lękiem. Gdy będziemy długo siedzieć, lęk będzie coraz mniejszy. Będziemy umieli cieszyć się życiem niezależnie od zewnętrznej sytuacji. Problem jest jeden – trzeba przyjść i usiąść.
Bardzo mało osób ma naturalne przebudzenie. W historii buddyzmu, w historii ludzkości niewielu było takich, którzy mieli spontaniczne przebudzenie, urzeczywistnienie. Inni, niezależnie od systemu religijnego, musieli zrobić wysiłek. W ten sposób możemy coś dać dla siebie. Przez sessin dajemy coś bardzo intymnego dla siebie. Różne są prezenty – ale usiąść i spotkać siebie, niezależnie, co spotykasz, to jest wielki prezent dla siebie. To jest możliwość.
Są różne sytuacje w życiu. Jeżeli możesz i chcesz, to przyjdź i usiądź z nami, nawet, jeśli uznasz, że to czas stracony – to doświadczenie. Bo życie to doświadczanie.